piątek, 18 marca 2016

Wyciągnięcie szwów po 2 tygodniach

Ściągnięcie szwów.
2 tygodnie po operacji przyszedł czas na ściągnięcie szwów.
Poczytałam w necie jak to wygląda. Niby delikatne łaskotanie. A więc pozytywnie nastawiona pojechałam z mężem do lekarza. To miał być cudowny dzień. Wreszcie wyszłam z domu! 
Szwy ściągała mi bardzo miła pani za pomocą skalpela, a więc nie mogłam nawet drgnąć. 
No cóż... ja jestem chyba jakaś inna, dziwna, albo z innej planety... Miła pani stwierdziła, że muszę być wyjątkowo wrażliwa na ból, zupełnie nie odporna. 
To nie było łaskotanie. Bardzo mnie to bolało. Płakałam jak dziecko! Łzy mi leciały po policzkach. Nie wiem dlaczego tak się stało. 
Szwy były dość mocno wrośnięte w skórę. Trzeba je było wygrzebać. Coś okropnego. Gdybym to wiedziała, to najadłabym się jakichś tabletek przeciwbólowych, albo napiłabym się wódki ;) 
Po wyjęciu szwów przyszedł inny lekarz, który ścisnął moją stopę w operowanym stawie i wygiął palucha do góry. Chciał mi pokazać jak mam go ćwiczyć. Uznałam, że to wariat, a nie lekarz! Jak można tak ścisnąć spuchniętą stopę jak balon! Wiadomo, że ta stopa boli. Patrzał na mnie jak na idiotkę, z niedowierzaniem, że tak płaczę. Ale co ja za to mogę, że to mnie aż tak boli??? Widocznie jestem jakaś inna. Nie wiem. To dowód na to, że każdy z nas inaczej znosi ból. Najwyrazniej ja nie znoszę go wcale. Trudno. 

Plus jest taki, że po zdjęciu szwów poczułam ulgę. Skóra nie była już tak mocno napięta i podrażniona. Cudowne uczucie.  Teraz będzie już tylko lepiej.


 

poniedziałek, 7 marca 2016

Powrót do domu

Powrót do domu.
Czwartego dnia zostałam wypisana do domu. Wreszcie! Miałam już dość tych szpitalnych warunków. Jedynie będę tęsknić za tym wygodnym zautomatyzowanym łóżkiem :)
W domu ulokowałam się w pokoju dziennym, na sofie, podkładając pod nogę stos złożonych w kostkę kocy i poduch. 

Z mojego powrotu ucieszyły się nie tylko dzieci, ale i kot :)

W domu również poruszałam się o kulach i w specjalnym bucie ortopedycznym, który unieruchomił stopę, ale również ja chronił przed ewentualnym uderzeniem się




Właściwie moje poruszanie się ograniczało się do wizyt w toalecie, oraz przemieszczaniem się na noc do sypialni. Poza tym tylko leżałam, aż drętwiała mi noga, co nawet mnie wystraszyło. Ale po rozmasowaniu wszystko wróciło do normy. 

Ból nadal nie odpuszczał. Cały czas brałam silny Tilidin na zmianę z Ibuprofenem. Poza tym obowiązkowo zimne okłady. I noga cały czas musiała być w górze. W ten sposób dało się leżeć i nie narzekać, że coś boli. 

Moja rodzinka spisywała się dzielnie. To chyba pierwsza taka sytuacja, że sobie leżę, a reszta "skacze" nade mną ;) Fajne uczucie. 
Dodam, że mam pracującego cały dzień męża i troje dzieci. Córka 17 lat, syn, 15 lat i synek 5 lat. 
Leżąca mama, to nic dobrego.
Na szczęście moja rodzinka świetnie sobie radziła. 
Poza tym stwierdzam, że w takich sytuacjach świetnie się sprawdza otwarta kuchnia. Mogłam sobie leżeć na kanapie i obserwować jak córka radzi sobie w kuchni, na bieżąco podpowiadać, korygować itp.  

Marzyłam o kąpieli. Do tej pory wolałam prysznic. Jednak w tej sytuacji nie wchodziło to w rachubę. Po pierwsze nie mogę stać bez kul, ani opierać się na chorej stopie. Po drugie jak tylko biorę stopę na dół, to zaczyna mi okropnie pulsować, a ból narasta w ekspresowym tempie. Musiałam skorzystać z wanny. Położyłam się w wannie, opierając operowaną nogę o rant wanny, tak żeby się nie zamoczyła. Dodatkowo przykleiłam sobie wodoodporny opatrunek, gdyby jednak miało się coś pochlapać. Uffff.... udało się! Co za przyjemność!  

Jeśli chodzi o sam ból, to po 10 dniach od operacji odstawiłam wszystkie leki przeciwbólowe. Bolało, ale dało się wytrzymać bez tabletek. A więc chyba nie aż tak zle. Starałam się wstawać jak najmniej, żeby ograniczyć ból do minimum. 
Gdyby nie pomoc mojej prawie dorosłej córki, ciężko by mi było przez to wszystko przebrnąć. 
Przez pierwszy tydzień zajmował się mną mąż. Od drugiego tygodnia córka. Akurat trafiły się 2 tygodnie ferii szkolnych. Córka przejęła praktycznie wszystkie moje obowiązki.

A tu moja noga 7 dni po operacji. 

sobota, 5 marca 2016

Dzień po operacji haluksa.

Drugi dzień.
Obudziłam się szczęśliwa, że nic mnie nie boli. 
Musiałam leżeć cały czas z nogą ułożoną wyżej od linii bioder. Na szpitalnym łóżku było to całkiem łatwe, bo łóżko miałam w pełni zautomatyzowane i bardzo wygodne. 




Do toalety wstawałam odkąd się obudziłam z narkozy, oczywiście za pomocą dwóch kul. Noga wisiała sobie w powietrzu, a ja podskakując mogłam pójść do toalety. 
Stopa była całkowicie znieczulona - tak zwana blokada - a więc nie czułam bólu. 
Blokada miała działać 24 godziny, ale u mnie ból pojawił się dopiero 36 godzin po operacji. 
Od początku musiałam brać Ibuprofen 600mg, ale gdy znieczulenie puściło, to niestety Ibuprofen nic nie dawał. Dali mi więc Novalgin w kroplach, ale i on nic nie dawał. 
W nocy już tak mnie bolało, że miałam ochotę ryczeć. Ból narastał z każdą minutą. W końcu doprosiłam się czegoś silniejszego i tym sposobem otrzymałam Tilidin, który wystarczył na tyle, żeby móc zasnąć.
Chodzenie do toalety zaczęło być problemem.
Niestety ból pojawiał się od momentu opuszczenia nogi na dół. A więc bezbolesne było tylko leżenie z nogą w górze. No ale tyle co do toalety i z powrotem dało się wytrzymać, ale tylko w połączeniu z przeciwbólowym Tilidinem. 


Tym sposobem uznałam, że opowieści z internetu o tym, ze operacja jest bezbolesna, są jakąś bajką. Nie miałam niestety tyle szczęścia. Ból mnie dopadł i to porządny. Nie nastawiałam się na to, że nic mnie nie będzie boleć. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to jednak operacja, zostały przecięte dwie kości i poskręcane. Dziwne, gdyby nic nie bolało. 
Zaczynam się zastanawiać, czy to co się naczytałam, jak to niektórzy w dzień operacji samodzielnie opuszczali szpital, a nawet prowadzili auto !!! - jest kwestią bujnej wyobrazni tychże osób, czy może rzeczywiście istnieją tacy szczęściarze. No cóż... ja taką szczęściarą nie jestem. Ból był okropny. Nawet nie do zniesienia. Ale przecież po to mamy leki przeciwbólowe, żeby móc to wszystko znieść. Chwała temu, kto wymyślił leki przeciwbólowe ;) 

 

piątek, 4 marca 2016

Operacja haluksa

Operacja! 
Nadszedł długo oczekiwany dzień. (jak się przygotować do operacji haluksa : klik )
Piątek 4.03.2016.
W szpitalu miałam się stawić na 8.00 rano, będąc na czczo, bo operacja miała być w pełnej narkozie.
Mąż mnie przywiózł i czekał ok. godziny,  po czym musiał wrócić do domu, bo miał zaprowadzić najmłodszego synka do przedszkola.
Niestety biurokracja jest nieunikniona nawet w szpitalu 😩 Trochę się nasiedziałam.
Dopiero ok. 10.00 trafiłam do mojej sali. Miła pani pielęgniarka przyniosła mi "seksowną" piżamkę i majteczki 😂, które miałam ubrać.
O godzinie 11.00 miałam połknąć dwie kapsułki uspokajające.
Przebrałam się więc, położyłam do łóżka i połknęłam kapsułki.
Kapsułki zaczęły działać, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Nagle poczułam, że moje łóżko się rusza. Z ledwością otworzyłam oczy. Moje łóżko czekało na windę. Jechałam na salę operacyjną.
Tam najpierw dostałam 3 różne kroplówki.
Trochę to trwało. Udało mi się dojrzeć zegar. Była godzina 15.00
Wreszcie pojawił się mój lekarz. Zagadał mnie chwilę. Strasznie się bałam i cała się trzęsłam.
Wreszcie dostałam maskę na twarz, a do wenflona podano mi narkozę.  Odpłynęłam...

Sama operacja trwa około godziny do dwóch.  

Obudziłam się około godziny 19.00
Nie czułam bólu. Bardzo mnie to ucieszyło. Tyle się naczytałam na różnych forach, że sama nie wiedziałam czego się spodziewać.
Przyszedł mój lekarz. Powiedział, że operacja się udała, mimo że była bardziej skomplikowana niż się spodziewał. Zaplanował metodę Chevron, ale w trakcie operacji okazało się, że konieczna będzie jeszcze metoda Akin (czyli wyprostowanie palucha poprzez wycięcie w kości i wkręcenie śruby) . Tak czy siak wszystko poszło dobrze. Wręczył mi zdjęcie rtg i wyszedł.


Nie mogłam się napatrzeć na to zdjęcie. Miałam w stopie 3 śruby. Pojawiły się obawy, jak zareaguje mój organizm, czy będę mogła mieć te śruby na zawsze, czy może po paru miesiącach trzeba będzie je wyjąć....
Póki co, miałam za sobą operację, której tak strasznie się bałam. Noga pięknie zabandażowana, więc nie musiałam się obawiać, że zobaczę coś przerażającego.