czwartek, 21 kwietnia 2016

7 tygodni minęło...

Wizyta kontrolna u chirurga.
7 tygodni od operacji. 
Dziś ostatnia kontrola u lekarza. Trochę się boję, bo mój paluch jest całkowicie sztywny. Naczytałam się w necie, że w niektórych przypadkach nawet konieczna jest kolejna operacja, żeby uruchomić palucha. To już byłby totalny pech!
Ostatni rtg, usg i pomiary. Zapada decyzja: mogę chodzić bez buciora ortopedycznego! Ufff.... 

 Nawet przy użyciu ogromnej siły, paluch nie chce się zgiąć. Ale wiem, że z każdą fizjoterapią będzie coraz lepiej.

Dostałam skierowanie na fizjoterapię, bo przecież trzeba uruchomić tego mojego sztywnego palucha. Lekarz twierdzi, że z uruchomieniem palucha nie będzie problemu. Muszę się tylko uzbroić w cierpliwość, bo potrwa to kilka tygodni. 

Fizjoterapia nie jest bezbolesna, ale inaczej się nie da. Zaciskam zęby i jakoś idzie wytrzymać. W końcu to tylko 15 minut wyginania i masowania palucha. 

piątek, 15 kwietnia 2016

Kolejne tygodnie po operacji haluksa

Mijają tygodnie.
Z każdym tygodniem jest coraz lepiej. 

Po zdjęciu szwów dostałam zalecenie ćwiczenia palucha. Niestety nie dałam rady, bo za mocno mnie to bolało. Postanowiłam, że nie będę się do tego zmuszać. Poczekam aż noga będzie mnie mniej boleć. 

Kolejne polecenie, to chodzić bez pomocy kul. Tylko w samym bucie ortopedycznym. To mi się udawało. Nie jest co prawda łatwo. Podejrzewam, że dużo łatwiej jest gdy się ma dwa takie buciory, ale w jednym jest bardzo niewygodnie, bo ten but jest bardzo wysoki. Na drugą nogę musiałabym zakładać but z obcasem, żeby wyrównać wysokość ;) 
Mając tylko jeden but ortopedyczny niestety bardzo boli kręgosłup, oraz biodra, bo się bardzo kuleje. Dlatego tego buta zakładałam tylko gdy wychodziłam z domu. Natomiast w domu poruszałam się bez buta, opierając się na zewnętrznej krawędzi stopy oraz pięcie

Musiałam tez zakładać na noc szynę, która ma usztywniać paluch, trzymać go w prawidłowej pozycji. 


Po 4 tygodniach od operacji stałam się samodzielna tzn. sama zaczęłam prowadzić dziecko do przedszkola. Mam bardzo blisko, więc dałam radę.

Pogoda coraz ładniejsza, a ja ciągle uziemiona w domu. W końcu nie wytrzymałam! Chodzić nie mogę, ale na rowerze jeździć dam radę, bo przecież nie obciążam wtedy stopy. Ha ha! Ale radocha! A jakie widowisko! Ludzie się za mną oglądali.

Po 5 tygodniach odważyłam się wsiąść za kierownicę. Wreszcie! Czułam się taka zależna od innych. A teraz mogłam sobie jeździć gdzie chciałam. Teoretycznie nie wolno, ale nie umiałam się powstrzymać. 

Wyruszyłam na poszukiwania butów.
Przecież w bucie ortopedycznym mam się poruszać tylko 6-7 tygodni. 
Czas płynie szybko, więc chciałam się rozejrzeć za butami. Czy w ogóle znajdę odpowiednio szerokie buty, do których zmieści się tak spuchnięta stopa? 
Okazuje się, że problemem nie jest grubość stopy, tylko jej sztywność! Paluch jest sztywny, jak drewniany kołek, wcale się nie zgina! Nie przypuszczałam, że zginanie się palca jest tak ważne... Ze sztywnym paluchem nie jestem w stanie wsunąć nogi do żadnego buta! Załamałam się. 
Byłam nawet w sklepie ortopedycznym, bo w desperacji kupiłabym nawet paskudne babciowate buty, byle się moja noga zmieściła. Niestety. Nigdzie nie znalazłam butów, do których mogłabym wsunąć stopę. 
Po 6 tygodniach nadal szukałam butów. W końcu znalazłam sznurowane buty sportowe, które dały się dość mocno rozsznurować. Uffff.... Mam buty, które na dodatek świetnie wyglądają.